Swoją przygodę z nauczaniem w szkole rozpocząłem we wrześniu 2020 roku. Po raptem kilku miesiącach, na przełomie 2020 i 2021 roku, jako początkujący nauczyciel Kopera, udzieliłem wywiadu J. Lewandowskiemu wywiadu w ramach cyklu "Nauczyciel też człowiek" :), można go odnaleźć pod tym adresem na szkolnym profilu facebookowym szkoły.
Powoli dobiega końca zimowy wypoczynek, ale nim przystąpimy do nauki, zachęcamy do przeczytania wywiadu w ramach cyklu "Nauczyciel też człowiek" z panem Wojciechem Grajewskim - nauczycielem historii w naszej szkole
Miłej niedzieli
- Na początek chciałbym zapytać czym dla Pana jest historia? Kto lub co było inspiracją do zgłębienia tej nauki?
- Historia jest ważnym elementem mojego życia od czasów gdy byłem licealistą. Wtedy dosyć nieoczekiwanie stałą się moją pasją. Nieoczekiwanie, gdyż chodziłem na profil matematyczno-fizyczny, a bardziej interesowałem się też wtedy np. językiem polskim. Jednak gdzieś pomiędzy trzecią a czwartą klasą zacząłem czytać podczas wakacji książki z biblioteki dziadka dotyczące np. starożytnego Rzymu. Bodaj, w ostatniej klasie liceum dostałem szansę przygotowania referatu na dowolnie wybrany przez siebie temat. Podszedłem solidnie do tego tematu, przeczytawszy kilkaset stron na temat walki polskiej floty wojennej na morzach świata podczas II wojny światowej i tak mnie ten temat zafascynował, że potrafiłem przez 10 minut opowiadać z pasją np. o awarii turbosprężarki silnika diesla w ORP Orzeł; jest to wątek, który niektórzy moi koledzy szkolni znają do dziś, przypominając go podczas spotkań.
Gdy miałem decydować o kierunku studiów skłaniałem się pierwotnie ku politechnice, później np. socjologii, ale ostatecznie – za namową mojej „mistrzyni” - Pani Aleksandrze Kulickiej z Brennej, do której chodziłem na zajęcia dodatkowe z języka polskiego, trafiłem na historię. Nie było to całkiem łatwe, gdyż maturę zdawałem jeszcze m.in. z rozszerzonej matematyki (dostałem z niej bodaj 3 i 4), a na przygotowania do egzaminów wstępnych miałem zaledwie dwa miesiące. W tym czasie musiałem opanować cały materiał rozszerzony dotyczący historii w liceum i osiągnąć wynik nie goryszy niźli maturzyści po klasach humanistycznych, ale udało się. Dostałem się na Uniwersytet Jagielloński. Po jego ukończeniu odbywałem staż w Muzeum Śląska Cieszyńskiego, a moja pasja stała się również moją profesją zawodową. Po powrocie z Krakowa do rodzinnej Brennej i Cieszyna zakochałem się w naszej lokalnej historii i to ona jest moją największą pasją.
Po studiach jednak przez 10 lat pracowałem we wspomnianym Muzeum (na część etatu), m.in. oprowadzając przez weekendy po nim wycieczki, a także w pełnym wymiarze w Książnicy Cieszyńskiej, naszej cieszyńskiej „Bibliotece Narodowej”. Oba te miejsca pokochałem. Dzięki nim miałem przyjemność „spotkania” z tysiącami bezcennych książek, manuskryptów i źródeł archiwalnych oraz dziesiątkami pasjonatów lokalnej historii.
- Co Pana przekonało do pracy w szkole, a konkretnie do Kopera?
- Wierzę, że praca w Koperze była mi pisana i mam nadzieję, że szybko się ta przygoda nie skończy. Już w zasadzie od studiów wiedziałem, że mam pewien potencjał jako pedagog, to znaczy na przykład, że lubię opowiadać o historii i że zazwyczaj umiem dostosować treść i formę do potencjału odbiorcy, tak żeby go nie zanudzić na śmierć (nie zawsze się to jednak udaje
Nim jednak podjąłem pracę w szkole, spełniałem się jako początkujący naukowiec-regionalista.
W czasie wolnym prowadziłem badania naukowe m.in. nad dziejami swojej rodzinnej miejscowości. Pisałem artykuły i książki, prowadziłem wykłady itd. Moją pasją była i jest nadal popularyzacja historii. W ciągu ostatniej dekady zrealizowałem wydanie trzech publikacji książkowych (których byłem autorem lub współautorem) i wygłosiłem 100 prelekcji popularno-naukowych i warsztatów (a także m.in.: 18 referatów na konferencjach naukowych i napisałem kilka artykułów naukowych). Z czasem okazało się jednak, iż pracuję jako naukowiec zbyt dokładnie (przy tym chaotycznie i zbyt wolno), a dodatkowo podejmuję za dużo wyzwań naraz (w tym czasie zrealizowałem także 7 wystaw i 5 historycznych gier miejskich, z których NB jestem bardzo dumny). Toteż jest powodem, dla którego chociaż ukończyłem studia doktoranckie, nie dokończyłem jednak pisania pracy doktorskiej.
Trzy lata temu z Książnicy przeniosłem się do Miejskiego Centrum Kultury w Skoczowie, gdzie koordynowałem kilka ciekawych tematów regionalnych, m.in. dotyczących rocznicy 100-lecia Bitwy pod Skoczowem. Zadania podejmowane w Skoczowie, utwierdziły mnie jednak, w przekonaniu, iż nie jestem typem „urzędnika” i powinienem realizować się gdzieś indziej. Traf chciał, że Dyrektor Maria Mendrek, która znała mnie jako lokalnego badacza, zapytała mnie, czy nie mogę polecić jakiegoś historyka, który nadawałby się do pracy w szkole, odpowiedziałem, że znam kilku, a jednym z nich jestem ja sam. Wyjaśniłem, że jestem pedagogiem z wykształcenia i zamiłowania, ale od czasu praktyk studenckich „niepraktykującym”. W ten sposób trafiłem do Kopera.
- Jak się Panu pracuje z uczniami? Jakie są wady i zalety zawodu nauczyciela wg Pana?
- Odpowiem od końca. Wierzę w „misyjność” tego zawodu. Wierzę, że zgodnie z antycznymi wzorami pedagog winien być przewodnikiem towarzyszącym w procesie autorozwoju podopiecznych. Zaletą pracy w szkole jest możliwość dzielenia się swoją pasją z innymi. To także satysfakcja z kontaktu z przyszłą elitą naszego kraju i regionu. Jako swoją misję uważam m.in. pogłębienie wrażliwości młodzieży na tematy dotyczące naszej Małej Ojczyzny, jej historii, tradycji i kultury. Jest to dla mnie niezwykle istotne by Cieszyniacy byli dumni z dziedzictwa swoich przodków i kultywowali najcenniejsze jego elementy.
Jak się pracuje z uczniami Kopea? Z mojej perspektywy współpraca z młodzieżą układa się bardzo dobrze. Ale wiem, że może być jeszcze lepiej, że zarówno ja, jak i uczniowie możemy się jeszcze bardziej starać, doskonalić nasz warsztat. Do naszej szkoły chodzi młodzież bardzo ambitna, zdolna, niezwykle ułożona i grzeczna. Przez pierwsze 3 miesiące nie miałem ani razu problemów z dyscypliną. Są jednak elementy, które niektóre osoby i klasy mogą poprawić, np.: zaangażowanie w zajęcia, gdyż część osób nie zadaje sobie trudu, by włączyć się w rozmowę i inne aktywności „prześlizgując się” po powierzchni i statystując w zajęciach (inna sprawa, że powinno się ich umiejętnie zachęcić do tego). Podczas zdalnego nauczania wiele osób nadużywa cierpliwości i życzliwości nauczycieli, gdy wywoływani do zabrania głosu (w dowolnej sprawie) tłumaczą się że „nie mogą mówić”, „ich mikrofon nie działa”, itd. Miałem też problem z tym, że pomimo apeli o uczciwość, podczas „zdalnego” pisania sprawdzianów uczniowie namiętnie (i nieumiejętnie) korzystają z Google i innych pomocy, których powinni się wystrzegać akurat na sprawdzianie (jeżeli ma być sprawdzianem ich wiedzy na tle klasy). Ale problemy powyższe i ja i moi podopieczni staramy się „przepracować” i powoli widzę postępy, więc jestem optymistą.
- Jak według Pana osiągnąć sukces w nauce?
- Trudno jest odpowiedzieć czym jest sukces w nauce i jak go osiągnąć. Dla większości uczniów sukcesem może wydawać się zdobywanie wysokich stopni, zdanie matury i możliwość studiowania na wymarzonym kierunku. Na dłuższą metę jednak sukcesem może okazać się niewyzbycie się swoich pasji i pogodzenie ich z życiem szkolnym i zawodowym, a także zachowanie entuzjazmu uczenia się i chęć autorozwoju. Temu ostatniemu sprzyja z pewnością wypracowanie skutecznych mechanizmów uczenia się, tj. kodowania wiedzy (polecam np. techniki proponowane przez Radka Kotarskiego w książce „Włam się do mózgu”).
- Jakie są Pana pasje, zajawki poza historią? Może jakaś inicjatywa historyczna typu rekonstrukcja?
- Moją pasją jest z pewnością regionalizm, jestem miłośnikiem kultury i tradycji Śląska Cieszyńskiego, w tym Beskidu Śląskiego. Staram się także kultywować zwyczaj chodzenia w stroju odświętnym Górali Śląskich, np. z okazji uroczystości państwowych. Niewykluczone, że uczniowie kiedyś zobaczą mnie m.in. w wałoszczokach i kierpcach. Traktuje to jako swój obowiązek, by pokazywać w ten sposób szacunek do dziedzictwa przodków.
W czasie wolnym zgłębiam różne aspekty życia Górali Śląskich, interesuję się legendami, życiem codziennym, wierzeniami i magią stosowaną przez naszych przodków. Nauczyłem się niektórych zajęć, jakie wykonywali łowczorze na sałaszu, w tym wykonywania buncu; gry na instrumentach pasterskich, takich jak piszczałki, okaryny czy trąba pasterska (ten element muszę jeszcze dopracować). Zdobytymi informacjami staram się dzielić np. w formie zabawy, dramy itp. w czasie warsztatów regionalnych w przedszkolach czy szkołach podstawowych w Brennej.
Kilkukrotnie faktycznie „bawiłem się” w rekonstrukcje historyczne, ale minie jeszcze kilka lat nim doczekam się swojego c.k. munduru i manlichera. Nie ukrywam jednak, że chciałbym kiedyś w naszej szkole zorganizować inscenizację „buntu przeciw Austrii” i „tworzenia Polski”, wydarzeń do których faktycznie doszło w nocy z 31 X na 1 listopada 1918 roku przed gmachem LO im. Kopernika, o czym pisał m.in. ich uczestnik, wówczas młody podoficer Gustaw Morcinek.
- Czy poza szkołą zajmuje się Pan czymś jeszcze?
- Poza pracą w szkole jestem aktywny w kilku regionalnych organizacjach. Jestem m.in. prezesem Polskiego Towarzystwa Historycznego – Oddział w Cieszynie, czy wiceprezesem Stowarzyszenia Miłośników Brennej i Górek „Jodła”. W ramach działalności społecznej biorę udział m.in. w wydawaniu „Pamiętnika Cieszyńskiego”, jednego z najlepszych w Polsce regionalnych czasopism naukowych. Naszym staraniem – wszystkie numery tego wydawnictwa dostępne są w internecie, dlatego każdy może z łatwością po niego sięgnąć (zob. link: pamietnikcieszynski.blogspot.com). W ostatnich latach zrealizowałem kilka projektów edukacyjnych, takich jak m.in. budowa Społecznego Archiwum Cyfrowego Gminy Brenna, czy akcji, tj. gry miejskie i warsztaty w ramach programów „Patriotyzm Jutra” i „Niepodległa”. W tym roku włączyłem również uczniów naszej szkoły w działania przypominające ochotniczy udział naszych przodków w zabiegach o niepodległość Polski przed stu laty.
Serdecznie dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
J.L.