"93 procent Polski to wieś. "Mamy 'pańską' perspektywę: ideałem jest szlachecki dwór z hektarami ogrodu"
Panorama polskiej wsi będąca częścią wystawy „Troubles in Paradise”, którą prezentujecie podczas Biennale Architektury w Wenecji, pokazuje to zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością. Widz może „wejść” w krajobraz polskiej wsi, w którym nie ma drewnianych chat z malwami pod płotem. Jest raczej to, co każdy zna z okien samochodu czy pociągu: pojedyncze domy przy autostradzie, osiedla identycznych domków w polu, magazyny, fermy, opuszczone PGR-y..."
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,27111496,93-procent-polski-to-wies-mamy-panska-perspektywe-idealem.html
"BP: Interesujące będą statystyki dotyczące migracji Polaków w 2020 i 2021 roku, które publikuje Główny Urząd Statystyczny. Po długim okresie ciągłej urbanizacji Polski, czyli przeprowadzania się ludzi z obszarów wiejskich do miast, od 20 lat obserwujemy odwrotną migrację: to obszarom wiejskim z roku na rok przybywa mieszkańców. Minimalnie, ale jednak.
RW: Polacy wyprowadzają się na wieś czy pod miasto zarówno z największych polskich miast, jak i z małych miasteczek.
Robert Witczak: Ideałem jest szlachecki dwór z hektarami ogrodu. Zapominamy, że współczesna polska wieś już tak nie wygląda. Towarzyszy jej ogromne zaplecze dla miast pod postacią intensywnego rolnictwa, hal produkcyjnych, centrów logistycznych (Fot. materiały prasowe)
Dlaczego tak często migrujemy z miast?
RW: Myślę, że jest to spowodowane głównie deficytem mieszkaniowym w miastach i zmuszaniem Polaków do tego, żeby sami sobie z nim poradzili. Pozyskanie działki i zbudowanie domu dla powiększającej się rodziny jest dużo łatwiejsze na wsi niż w mieście.
BP: Pojawia się też zależność pokoleniowa. Część osób wraca do miejsc, gdzie się urodziła. Budują domy na ziemi rodziców.
To polski, a raczej wschodnioeuropejski fenomen, że na wieś wracają ludzie, którzy dopiero co się z niej wyprowadzili. Jakby w którymś momencie życia wieś była naturalnym kierunkiem.
RW: To pokazuje, w jaki sposób, dojrzewając, uczymy się życia w różnych środowiskach. Z badań dr Katarzyny Kajdanek, do których odwołujemy się w materiałach towarzyszących wystawie, można wywnioskować, że bardzo często ludzie decydują się na wyprowadzkę z miast, nie myśląc o potrzebach swoich dzieci. Zmęczone choćby długimi dojazdami do miasta, w którym się uczą, spotykają się, bawią, traktują życie poza nim jako pewnego rodzaju substandard – coś, co nie spełnia normy – i chcą ostatecznie do miasta wrócić. Dorastają, wracają, ale w mieście ich potrzeby znów się zmieniają: zakładają rodziny i chcą więcej spokoju, przestrzeni. Więc budują dom na wsi.
RW: Dr Kajdanek pisze też o powrotach do miast ludzi, którzy wcześniej się z nich wyprowadzili i doświadczyli już problemów życia na przykład na przedmieściach. Teraz, wracając do miast, świadomie wybierają lokalizację: już nie nowe osiedla deweloperskie, ale raczej stare dzielnice. Z pełną infrastrukturą i społecznościami, które żyją tam od kilku generacji.
Rozrastające się wokół miast osady w większości nie spełniły oczekiwań. Budowane bez infrastruktury socjalnej (żłobki, przedszkola, szkoły, domy kultury, świetlice) i często technicznej (brak transportu publicznego, chodników, utwardzonych dróg), stanowią wyspy odizolowane od istniejących już wsi, a także struktury nieintegrujące się wewnętrznie (wysokie płoty, brak przestrzeni wspólnych) (Fot. Michał Sierakowski / materiały prasowe Zachęty - Narodowej Galerii Sztuki) , W wyniku nacjonalizacji (1944) większość obszarów leśnych (ok. 80%) pozostaje we władaniu państwa. Są one uważane za dobro wspólne pod zarządem Lasów Państwowych (Fot. Michał Sierakowski / materiały prasowe Zachęty - Narodowej Galerii Sztuki)
Badanie dr Katarzyny Kajdanek pokazuje wręcz „przebudzenie się” powrotników. Żyjąc w mieście, niekoniecznie interesowali się tym, co było wokół, po powrocie działają aktywnie na rzecz swoich miast i dzielnic. Budują miejski raj. To rodzi pytanie, dlaczego nie budowali tego raju na wsi?
RW: Ludzie bardzo często wynoszą się z miasta, bo szukają spokoju, zdrowego powietrza, zieleni. Później odkrywają, że polska wieś wygląda inaczej: smog spowodowany emisją z pieców, chaos przestrzenny, a niedaleko powstaje kurza ferma. Wspólne życie z miejscowymi też wcale nie jest kolorowe. Wieś miała być rajem, a są kłopoty.
BP: Kolejnym paradoksem jest to, że ludzie wyprowadzają się na wieś, szukając kontaktu z naturą, przestrzeni, ale też często są zmęczeni życiem w bardzo gęstym mieście. Więc chcą odizolować się od sąsiadów, mieć ogródek z wysokim płotem, żeby im nikt nie zaglądał. Ale po pewnym czasie tej izolacji jest za dużo. Zaczynają szukać społeczności, tylko że już w mieście.
BP: Przygotowując wystawę, rozmawialiśmy z architektami i urbanistami, ale też z socjologami i badaczami terenów wiejskich. I okazuje się, że każdy ma zupełnie inne wyobrażenie o wsi. Nie mamy nawet języka potrafiącego nazwać różne rodzaje tej przestrzeni, która – według danych GUS – pokrywa 93 procent terytorium Polski, mieszka na niej 40 procent Polaków i nie jest jednorodna ani łatwa do opisania.
RW: Myśląc o wsi, mamy bardzo często przed oczami obrazy zakorzenione w polskiej kulturze: dworek z „Pana Tadeusza”, kwiatki i idyllę. Mamy bardzo „pańską” perspektywę: ideałem jest szlachecki dwór z hektarami ogrodu. Zapominamy, że współczesna polska wieś już tak nie wygląda. Towarzyszy jej ogromne zaplecze dla miast pod postacią intensywnego rolnictwa, hal produkcyjnych, centrów logistycznych. Względem naszych rajskich wyobrażeń dotyczących wsi odkrywana panorama może okazać się obrazoburcza."